.

Kajaki nad Wisłoką 2016

Krzysztof Czuchra wrzesień 12, 2016

       Na początku lata ponad setka kajakarzy znów popłynęła Wisłoką. Tym razem trasa wiodła z Pilzna do Kozłowa, ale ta podkarpacka rzeka jest dostępna do miłośników wiosłowania na znacznie dłuższym odcinku. I nie tylko latem. Jaka jest Wisłoka – każdy kto miał okazję płynąć tą rzeką ma swoje zdanie na ten temat. Górny odcinek,  mniej więcej do Strzegocic, to rzeka górska z wszystkimi tego konsekwencjami. Są odcinki płytkie z kamienistym dnem i rwącą wodą, są też spokojniejsze.  To był chyba drugi spływ zorganizowany na Wisłoce po wielu latach przerwy – mówi Marzena Kowalik. Wybraliśmy się na niego wraz z mężem. Na studiach pływaliśmy kajakami po Mazurach i to kajakowanie weszło nam w krew. Jak się okazało, że na Wisłoce organizowany jest spływ bez wahania zgłosiliśmy się na niego i popłynęliśmy. Trasa tamtego spływu, który odbył się w 2002 roku, rozpoczynała się w Jaśle. Aby dotrzeć do mety  trzeba było przepłynąć ponad 50 kilometrów. Spływ podzielono na dwa etapy. Jeden wiódł z Jasła do Strzegocic, a drugi do Kozłowa.  

Na Mazurach pływałem kajakami bez steru, a sterowanie odbywało się za pomocą wioseł. Po przypłynięciu do Jasła okazało się, że kajak, którym mieliśmy płynąć ma ów durny ster, którym kierowało się stopami –wspomina Marek, mąż pani Marzeny. Wsiedliśmy do tego kajaka i hajda na wodę. A tam dopiero się zaczęło! Woda była bystra i przelewała się po kamieniach. Sterowałem wiosłami, tak jak się nauczyłem na Mazurach, a tu ten ster komplikował mi sprawę. Skutek był taki, że kajak tańczył na wodzie a widzowie na brzegu mieli niezły ubaw patrząc na nasze próby płynięcia w miarę prosto. Wreszcie udało nam się dotrzeć do jakiejś żwirowej łachy, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę i zdjąłem ster. Dalej popłynęliśmy już  bez kłopotów.

Zdjęcie UG DębicaBez kłopotów nie znaczy, że bez przygód. Wisłoka na odcinku z Jasła do Pilzna jest typową rzeka górską. Poza tym na jej brzegach są zlokalizowane żwirownie, a w ich sąsiedztwie znajdowały się mosty pontonowe przegradzające rzekę służące do przewozu żwiru.
-Te mosty to było prawdziwe wyzwanie bo rzeka pod nimi była głęboka i rwąca. Wystarczyła chwila nieuwagi i można było zostać przyciśniętym do takiej przeprawy i pójść pod wodę – wspominają kajakarze. Na szczęście organizacja spływu od samego początku była perfekcyjna. W każdym takim miejscu stała ekipa strażaków ochotników i pomagała kajakarzom przedostać się przez ten niebezpieczny odcinek.
-Strażacy byli tak uprzejmi, że nawet przenosili nam kajaki przez te przeszkody, czym zasłużyli sobie na naszą ogromną wdzięczność – dodaje ze śmiechem pani Marzena. Odcinek z Jasła do Pilzna liczył ponad 30 kilometrów. Dla wielu osób przepłynięcie tylu kilometrów przy upalnej pogodzie było dużym wysiłkiem. Nic więc dziwnego, że na drugi dzień część załóg nie popłynęła dalej.

Gdy dopłynąłem do mety pierwszego etapu byłem kompletnie wyczerpany – nie ukrywa  Krzysztof. Po za tym słońce poparzyło mi ... nogi ! Zadbałem o nakrycie głowy i tułowia, ale nogi od kolan w dół miałem odkryte. Wieczorem po całodziennym kajakowaniu skóra na nich była w kolorze spieczonego raka ! W kolejnych latach trasa spływu uległa skróceniu. Kilka etapów zaczynało się Brzyskach (gmina Kłaczyce) lub w Brzostku. Te odcinki nie były dłuższe niż kilkanaście kilometrów i wiodły chyba jednym z najpiękniejszych odcinków rzeki. Nic więc dziwnego, że z roku na rok przybywali tu miłośnicy kajakowania z różnych stron kraju – Krakowa, Lublina, Rzeszowa, Ropczyc, Warszawy i oczywiście samej Dębicy. Od samego początku inicjatorem przywrócenia tradycji organizowaniu spływów na Wisłoce była gmina Dębica i ona też wystawiała najliczniejszą ekipę uczestniczącą w imprezie. Z wiosłami w ręku do kajaka siadał też gospodarz gminy Stanisław Rokosz, przeżywając po drodze szereg przygód. W tym roku podczas spływu wójt stracił telefon komórkowy, który spoczął na dnie rzeki. Zresztą podobne przygody przydarzały się innym kajakarzom. Co roku podczas wywrotek, na szczęście do tej pory niegroźnych, do wody trafiają telefony, portfele czy inne rzeczy osobiste kajakarzy. Ale na szczęście podczas tych szesnastu lat organizowania spływów nigdy nikomu nic się nie stało. Podobnie było również w tym roku podczas spływu. Trasa uległa zmianie - start nastąpił w Strzegocicach a meta zaplanowana była w jak dotychczas w Kozłowie.Zdjęcie UG Dębica -To był chyba jeden z najbardziej gorących dni w roku. Temperatura powietrza przekraczała 30 stopni, na wodzie było trochę chłodniej, ale słońce niemiłosiernie prażyło – mówi wójt gminy Dębica Stanisław Rokosz, który mimo upalnej aury popłynął na Wisłokę. Na starcie stawiło się ponad stu kajakarzy, którzy w tym roku mieli do pokonania odcinek tylko z Pilzna do Kozłowa, który dodatkowo podzielono na dwa etapy. Jeden z nich wiódł „dziką Wisłoką” czyli od Pilzna do zaporze przy ulicy Jana Pawła II, a drugi od tamy do Kozłowa.
Ten odcinek pomiędzy Pilznem a Dębica w pełni zasługuje na swoje miano. Przez kilka kilometrów można płynąć malowniczymi zakolami Wisłoki bez śladu obecności człowieka, nie licząc zamaskowanych czasem na brzegach wędkarzy. Ale też nie ma ich zbyt wielu bo wysokie i gęsto porośnięte brzegi utrudniają dostęp do rzeki. Dlatego też nietrudno spotkać tu rzadkie gatunki ptaków – jak bociany czarne, zimorodki czy nawet kormorany, które coraz częściej pojawiają się w dorzeczu Wisłoki.   Te ostatnie nie są zbyt mile widziane przez wędkarzy z powodu ich żarłoczności. Jeden kormoran potrafi w ciągu dnia zjeść nawet do 1 kilograma ryb. Póki co ptaki te są jeszcze w miarę rzadkie nad Wisłoką i nie ma zagrożenia dla rybostanu rzeki. Odcinek z Pilzna do Dębicy pokonali wszyscy uczestnicy tegorocznego spływu, ale na kolejny – do Kozłowa - nie wszyscy już wypłynęli. Powodem takich decyzji było zmęczenie oraz ... mecze piłki nożnej rozgrywane w ramach Euro 2016. Część uczestników nie mogła odmówić sobie przyjemności oglądania na żywo rozgrywek i zrezygnowała z drugiego etapu spływu. I w sumie niewiele stracili. Bliżej Dębicy Wisłoka staje się już mniej ciekawa i płynie leniwie, z powoduZdjęcie UG Dębicaspiętrzenia wody w okolicach Al. Jana Pawła II. Dzięki temu zasilane wodą z rzeki są trzy zbiorniki w tym rejonie z których wodę do celów produkcyjnych pobiera Firma Oponiarska. Efekt dla rzeki jest taki, że rzeka tutaj jest dość głęboka, sięga nawet kilku metrów i płynięcie nią wymaga od kajakarzy sporego wysiłku. Poniżej tamy – tam gdzie była meta pierwszego etapu spływu - rzeka znów nabiera rozpędu by znów, opuszczając granice miasta, przybrać cechy typowej rzeki nizinnej płynącej wolno i coraz szerszym korytem. I tak jest już prawie do samego końca drugiego etapu. Zakończenie spływu od lat znajduje się w Kozłowie w ośrodku „Jałowce”. Meta znajduje przy bardzo wysokim brzegu i trzeba wspiąć się kilkanaście metrów w górę aby dostać się do „Jałowców”. Na szczęście kajaki pomagają transportować na górę strażacy, bo kajakarze po paru godzinach wiosłowania często nie mają już sił.
Zdjęcie UG Dębica-W przyszłym roku planujemy wydłużyć trasę spływu w kierunku Przecławia, a być może Mielca – mówi Krzysztof Lipczyński, kierownik Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji gminy Dębica, który organizuje spływ. To dla wielu będzie możliwość poznania Wisłoki na jej nizinnym odcinku, bezpośrednio przed jej ujściem do Wisły. Mimo, iż obecnie jest już koniec lata również jesienią na rzece można  spotkać kajakarzy. Roślinność porastająca brzegi rzeki to drzewa i krzewy liściaste. Jesienią to wszystko jest złoto-brązowo-pomarańczowe. Woda ma kolor od zielonego do błękitnawego więc widoki są bajkowe – mówi Marci Kosarz, który Wisłoką pływa w każdej porze roku. Zimą pływam Wisłoką, gdy nie ma niej lodu, jednoosobowym kajakiem, szczelnie ubrany w nieprzemakalne ubrania, aby w razie wywrotki uniknąć całkowitego przemoknięcia. Bo jak się kajak przewróci to zawsze trochę wody wleje się za kołnierz - śmieje się kajakarz. Takich zapaleńców jak on jest jednak niewielu. Większość wybiera kajakowanie w ciepłych porach roku a tych wszystkich zapraszamy na kolejny spływ Wisłoką, który odbędzie się w 2017 roku.

Czytany 3643 razy
Więcej w tej kategorii: I znów Wisłoką popłyną kajaki... »